Kochani,
dziękuję za życzliwe przyjęcie, wyrazy poparcia i komentarze :-)
Zamieszczam list do "Szkła Kontaktowego", który był początkiem mojego bloga na Onecie.
Przez czas dłuższy gnębiłam "SK" listami. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi
Szanowni Panowie Redaktorzy,
Wróciłam właśnie z pogrzebu śp. Przemysława Gosiewskiego. Od soboty 10. kwietnia prześladowała mnie jego twarz. Wiedziałam, że pójdę akurat na ten pogrzeb. Myślałam, że już tylko to mogę zrobić. Otóż nie – mogę jeszcze napisać do Was.
Jestem to winna jemu i sobie.
Cztery lata temu uważnie obserwowałam w telewizji jego twarz, oczy, wsłuchiwałam się w timbre głosu. Przyłapaliście go kamerą w chwili wyciszenia, zamyślenia, trochę obnażonego, bez zwykłego pancerza arogancji i gotowości do ataku lub obrony.
Stało się dla mnie oczywiste, że nie jest to ten arogancki, bezkrytyczny i prymitywny buc, postać groteskowa, kwintesencja śmieszności. Dojrzałam wrażliwego człowieka.
Ten wizerunek, jaki sprzedawaliście... Był przecież główną atrakcją Waszego SK. Igrzyska pomiatania błaznem. Odarliście go z godności. Jego ludzką godność rozszarpaliście na strzępy, tak jak ta katastrofa rozszarpała jego nieszczęsne ciało. Żaden chwyt nie był Wam obcy – niemodne gacie na tłustym brzuchu w zestawieniu z półbutami na plaży, wałkowane tygodniami „filipinki”, sms-y typu „jestem gejem, zakochałem się w Gosiu, proszę o telefon”, wykapany Kmicic, potomek hetmana Gosiewskiego, filmiki, gagi, potknięcia, śmieszne pozy, głupie miny. Przemysław Edgar. Gosiu. Przemo.
Arbitrzy elegancji, kultury i dobrego smaku. Pod płaszczykiem finezyjnej satyry intelektualnej prostacki rechot. Pod pozorami ambitnego opiniotwórczego kanału informacyjnego elektroniczny brukowiec. Wszystko w pakiecie.
Polubiłam Gosia – wbrew Wam i na złość Wam. Jako wyraz wewnętrznego buntu, tej emigracji wewnętrznej. Często myślałam o tym, że z powodu tej nieszczęsnej powierzchowności zapewne już w dzieciństwie musiał uzbroić się w pancerz arogancji i tupetu. Pewnie musiał znosić drwiny już od przedszkola. Najpierw okrutnych dzieci. Potem przez całe życie okrutnych dorosłych.
Nie dlatego z niego szydziliście, że był głupszy czy prymitywniejszy od innych. Nie zostałby pierwszym błaznem, egzemplifikacją prawdziwych i wyimaginowanych wad PIS-u, gdyby miał inną aparycję, gdyby nie ta ułomność.
Już w sobotę 10. Kwietnia byłam pewna, że peron we Włoszczowie zasłany jest kwiatami i zniczami. I że nie pojedziecie już tam szydzić.
Błazen urósł do rangi postaci tragicznej.
Zawsze uważałam, że ten peron to zasługa. Nawet broniłam peronu głośno, narażając się na etykietkę pisiora, bereta, populistki, no i idiotki.
Zwykle zarzuca się posłom rzucanie pustych obietnic i zapominanie o nich w dniu po wyborach. On nie zapomniał. Dotrzymał słowa wyborcom. Zrobił coś dobrego i ważnego dla małej grupki osób z malutkiej miejscowości, dał im życiową szansę. Do tego oszczędnie i racjonalnie – przy wykorzystaniu modernizacji całej trasy i funduszy UE.
Dobrze pamiętam swoją podróż Intercity do Krakowa sprzed kilku lat. Siedziałam w wagonie restauracyjnym. Gdy pociąg zatrzymał się we Włoszczowie, wszyscy wstali z miejsc, zaczęli klaskać i zaśmiewać się. Wychylali się przez okna, robili zdjęcia. Ubaw był po pachy.
Do dziś pamiętam to uczucie samotności i wykluczenia. Czułam się też tchórzem – bo milczałam. Cóż miałam zrobić? Krzyczeć – przestańcie, krzywdzicie człowieka? Wygłosić mowę?
Nigdy nie przyłączałam się do chóru szyderców, nie płynęłam z mainstreamem. Często broniłam pewnych ludzi, spraw czy splugawionych przez Was idei. Ale zbyt rzadko, zbyt cicho, nie pełnym głosem, nie zawsze i nie wszędzie. Od 5 lat bałam się wykluczenia, ośmieszenia i poniżenia. We własnym środowisku, w którym obracam się na co dzień. Wśród ludzi, których znam od lat. W wolnym kraju. Demokratycznym. W moim kraju. W PRL byłam odważna, teraz było dużo trudniej.
Minęło. Coming out bereta. Myślę, że będzie nas więcej.
Czekałam na przylot trumny Gosia. Płakałam nad wszystkimi, którzy wracali w trumnach, godzinami śledziłam uroczystości na lotnisku. Ale ulgę odczułam dopiero, gdy pojawiła się informacja o przylocie trumny z ciałem Gosia. Chciałam widzieć te honory wojskowe, wysłuchać słów premiera, towarzyszyć w milczeniu konduktowi. Symboliczne przywrócenie godności. Bardzo mnie zabolało, że przejazd jego trumny pokazywaliście w prawym rogu w okienku jako tło Waszych wynurzeń. Tym razem w formule zbolałej, żałobnej, zatroskanej, refleksyjnej i poważnej. Okolicznościowy okres przejściowy SK. Wiadomo-arbitrzy elegancji i kultury. Wiem, że przylot samolotu i przejazd konduktu przez miasto nastąpił z wielogodzinnym opóźnieniem. Ale mimo to.
Dziś Kościół Wszystkich Świętych i Plac Grzybowski były pełne po brzegi. Kilkadziesiąt autokarów z regionu Świętokrzyskiego. Kilkadziesiąt pocztów sztandarowych poszczególnych powiatów, których nazw trudno spamiętać. Wyborcy. Przemówienia nad trumną. Wiadomo – de mortuis nihil nisi bene. Ale usłyszałam nie tylko słowa szacunku i uznania dla charakteru, patriotyzmu i przymiotów. Więcej było o konkretach. Dowiedziałam się, ile tysięcy kilometrów śp. Przemysław Gosiewski przejechał, objeżdżając regularnie najmniejsze nawet miejscowości swego regionu. W podróżach miał zwyczaj czytać 3 książki. Długi szereg kilkudziesięciu nazw miejscowości, jedna po drugiej. Zwykle w każdej witał go długi orszak przedstawicieli lokalnych władz i organizacji – a wszyscy z prośbami. Ceniono go za niesamowitą pamięć, rzetelność i słowność. Przy następnym objeździe zwracał się do każdego imiennie z relacją, na jakim etapie znajduje się jego sprawa. Nie zdarzyło mu się o jakiejś zapomnieć.
Wzruszył mnie olbrzymi transparent „Włoszczowa żegna”. Obok mnie ludzie płakali. Słyszałam z wielu stron gęstego tłumu wokół „nikt tyle dla nas nie zrobił”. Sądzę, że jego zasługą było kilkadziesiąt albo i więcej lokalnych inwestycji. Tylko widać nie wydały Wam się odpowiednio śmieszne, by wiedza o nich dotarła do szerszej opinii publicznej. Zresztą dlaczego mielibyście mówić prawdę o zasługach posła PIS? No i nie dawałaby się pogodzić z wykreowanym przez Was wizerunkiem.
Jesteście takim najlepszym kanałem informacyjnym, nagradzanym, chwalonym, określanym przez Was samych i Waszych fanów jako obiektywny i rzetelny. To ja jako obywatelka od Was powinnam dowiadywać się, jak posłowie wywiązują się z obowiązków i obietnic wyborczych. Od Was dowiedziałam się tylko, jak poseł wyglądał na plaży, co koledzy śpiewali mu na imieninach, że pomylił rozgłośnie, mając udzielać wywiadu i jakie robił miny, gdy nie wiedział, że czyhacie z kamerą. No to ja Was informuję, choć udało mi się dowiedzieć dopiero na pogrzebie. To nie był tylko pogrzeb lecz również manifestacja patriotyczna. Widziałam społeczeństwo obywatelskie. Kilkadziesiąt pocztów sztandarowych oraz łzy i słowa wyborców są stokroć bardziej wiarygodne niż Wy. Ja też płakałam. Nie ma i nie będzie już Gosia.
Odszedł Przemysław Gosiewski, Poseł na Sejm Rzeczypospolitej, Przewodniczący Klubu Parlamentarnego, Minister, Przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów, Wicepremier.
Człowiek wielkich zasług.
Cześć Jego pamięci.